Teza o detronizacji Until Dawn wydaje się odważna, ale nie jest bezpodstawna, ponieważ The Quarry nieźle radzi sobie w walce o tytuł najlepszej gry horrorowej wśród tzw. „interaktywnych filmów”.
Spis treści:
Z biegiem lat gry wideo ewoluują. Dziś w jednym szeregu z Fortnite’em, Minecraftem i Call of Duty stają produkcje kładące nacisk na filmowe doświadczenie, takie jak Heavy Rain i Detroit: Become Human. Nie bez powodu tytuły te określa się mianem tzw. „interaktywnych filmów”, w których głównym elementem gameplayowym jest podejmowanie decyzji oraz śledzenie cut-scenek.
Wciąż jednak produkcji wpisujących się w ten immersyjny nurt jest stosunkowo niewiele. Niszę tę próbują wypełnić kolejne horrory produkowane przez Supermassive Games. Jedne lepsze (jak Until Dawn), inne gorsze (jak Little Hope ze zbioru epizodycznych gier grozy o nazwie The Dark Pictures Anthology). Jakie na ich tle jest The Quarry?
Grupa młodzieży – opiekunów letniego obozu zorganizowanego w tytułowym kamieniołomie – zostaje w kompleksie wypoczynkowym o jeden dzień dłużej, niż było to pierwotnie zaplanowane. To prowadzi do krwawej łaźni, w którą zamieszane są przerażające stwory i polujący w lesie myśliwi.
Główny trzon fabularny, wokół którego upleciona została opowieść serwowana grającym w The Quarry, może zalatywać kliszami zapożyczonymi z dowolnego slashera o nastolatkach.
Nie jest to jednak zarzut, bo twórcy zręcznie żonglują opatrzonymi już motywami, bawiąc się konwencją horrorów kina klasy B i przeplatając fragmenty wywołujące napięcie z rozluźniającymi elementami humorystycznymi – jak w dobrze nakręconym filmie. Siła The Quarry tkwi zresztą nie w ogólnym rysie sztampowej na pierwszy rzut oka historii, a w mocno nakreślonych wątkach poszczególnych bohaterów, masie plot-twistów oraz świetnie poprowadzonej fabule, która zaskakuje tym bardziej, im mocniej się w nią wgryziemy.
Pierwsze skrzypce grają tu oczywiście bohaterowie, błyszczący nie tylko mniej lub bardziej rozpoznawalnymi facjatami (wizerunku i głosu postaciom przewijającym się przez ekran użyczył m.in. Ted Raimi), ale także solidną grą aktorską. W porównaniu z poprzednimi produkcjami studia, w The Quarry naprawdę widać kawał porządnej reżyserii – zarówno w przypadku fragmentów filmowych, jak i przerywników gameplayowych.
W tym miejscu należy się twórcom pochwała również za finalny efekt wizualny, który gracze podziwiać mogą podczas rozgrywki, bo lokacje i bohaterowie na ekranie wyglądają hiperrealistycznie. Całość obłędnie zbudowanego klimatu dopełnia kontrastująco-uzupełniająca muzyka alternatywna. Na początku takie połączenie wydaje się dziwne, ale ostatecznie okazuje się, że pasuje ono idealnie.
Świetnie nakreślone zostały również relacje oraz proces ich budowania między poszczególnymi bohaterami. Wiemy, że spędzili oni ze sobą ostatnie dwa miesiące, przez co czuć buzujące w powietrzu napięcie. Czasem pozytywne, innym razem negatywne – ale gra nie pcha nas do wartkiej akcji, potworów i krwawego slashera przez pierwsze godziny gry.
Zabawa rozpoczyna się dosyć sielankowo – jest pięknie, jest romantycznie, jest radośnie. Niespieszna narracja to element, którego brakowało mi w The Dark Pictures Anthology. Zresztą sami bohaterowie, chociaż jako grupa dość mocno stereotypowa, dają się lubić przez fakt, że nie są jednowymiarowi. Wreszcie są „jacyś” – np. infantylny przystojniak przybiera maskę przebojowego żartownisia, ale nie może pogodzić się z zakończeniem wakacyjnego romansu.
A dlaczego najpierw zacząłem wychwalać aspekty wizualne i fabularne, jedynie przy okazji wspominając o „przerywnikach gameplayowych”? Dlatego, że określenie „interaktywny film” nie wzięło się z powietrza – The Quarry praktycznie się ogląda.
Z regularnymi przerwami na eksplorację konkretnych lokacji i zbieranie porozrzucanych tu i ówdzie znajdziek (np. odnalezione karty tarota umożliwiają widzenie przebłysków przyszłych wydarzeń, które mogą, ale nie muszą się zdarzyć), czy okazjonalne sekwencje QTE (w których należy kliknąć odpowiedni przycisk we właściwym momencie). Oraz oczywiście na podejmowanie niejednoznacznych wyborów, mających wpływ na wydarzenia na ekranie, a których konsekwencje możemy obserwować od razu lub dopiero po kilku godzinach gry.
Podjęcie złej decyzji może doprowadzić do śmierci jednego z bohaterów. Jeśli zagapimy się lub popełnimy błąd, wciąż pozostaje opcja cofnięcia rozgrywki do kluczowego momentu decydującego o zgonie, aby wybrać alternatywne rozwiązanie. I to aż trzy razy podczas całej gry!
Takiej możliwości nie było w poprzednich tytułach studia (gra zapisywała się z chwilą podjęcia konkretnego wyboru i nawet szybkie alt+F4 nie rozwiązywało problemu) i chociaż to dobre rozwiązanie dla laików, tak przed rozgrywką gra mogłaby zapytać o jej aktywację. Sporo osób woli grać bez takich ułatwień, gdyż zwiększa to emocje odczuwane podczas zabawy.
W The Quarry wszyscy mogą przeżyć, ale też wszyscy mogą zginąć przed dotarciem do finału opowieści.
Warto również nadmienić, że twórcy nie epatują jump-scare’ami i elementami gore. Nie oznacza to, że te w grze w ogóle się nie pojawiają, lecz że nie straszą gracza na każdym możliwym kroku. Twórcy postawili raczej na klimat i nieustanne wrażenie zaszczucia, co udało się im do tego stopnia, że w czasie zabawy naprawdę trudno zrobić sobie jakąkolwiek przerwę, podobnie jak podczas oglądania dobrych filmów i seriali.
Jeśli jednak zdjąć różowe, obryzgane krwią okulary i skupić się na wyszukaniu minusów The Quarry, udałoby się wyłapać kilka niedociągnięć. Chodzi na szczęście o drobnostki, pokroju okazjonalnych, ale widocznych cięć montażowych podczas wyświetlania następujących po sobie scen, co może rzutować na dynamikę dziejących się na ekranie wydarzeń.
Okazjonalne babole graficzne przytrafiają się także w kontekście spadków wyświetlanych klatek, dziwacznie wykręcających się postaci (nienaturalnie pracujące szyje obracających głową bohaterów) czy drewnianego i powolnego chodu postaci (szczególnie w porównaniu z wartką akcją).
Ten ostatni mankament jest bardzo widoczny podczas mozolnego wdrapywania się po schodach lub interakcji z obiektami w lokacjach, na przykład gdy ścigają nas potwory, a bohater podnosi przedmiot, któremu się przygląda, po czym odkłada go z nabożnym namaszczeniem w ten sam sposób. Serio? No i czasem wariuje kamera – ale i tak działa ona lepiej niż w poprzednich grach Supermassive Games.
Razić może również minigra z wstrzymywaniem oddechu – gdy zbliża się zagrożenie, bohater może się schować, a gracz musi przytrzymać lewy przycisk myszy, aż wróg się oddali (czyli ekran przestanie mrygać na czerwono). Rozwiązanie to jest niestety o wiele bardziej banalne od wyklikiwania odpowiedniego rytmu znanego z poprzednich gier studia i porażka w tych fragmentach jest chyba możliwa tylko intencjonalnie.
Zresztą poziom trudności całościowo jest znacząco obniżony, przez co zabawa dla wyjadaczy gier tego typu zaczyna się dopiero w ostatnim rozdziale. Nie tylko ze względu na serduszka pozwalające ocalić bohatera, ale i zmniejszenie liczby sekwencji QTE. Tutaj przerywniki filmowe po prostu się ogląda, co jakiś czas wybierając opcję decyzyjną (a te, w większości, i tak nie są ograniczone czasowo).
W The Quarry trudniej więc zginąć i doprowadzenie bohaterów do szczęśliwego zakończenia nie jest wielkim wyzwaniem, a to niestety krok w tył.
Wymagania sprzętowe na komputery PC:
Minimalne:
Rekomendowane:
Chcę więcej takich gier! Finalnie The Quarry to produkcja co najmniej bardzo dobra. Supermassive Games nie rezygnuje ze sprawdzonego już patentu na rozgrywkę, ale ubogaca go, m.in. dopieszczając serwowaną graczom fabułę i jeszcze bardziej podkręcając wizualny aspekt swojego interaktywnego horroru. Chcę więcej podobnych produkcji i marzy mi się, aby autorzy utrzymali formę przy projektowaniu kolejnych epizodów The Dark Pictures Anthology oraz następnych, samodzielnych gier na modłę The Quarry.
Plusy:
Minusy:
Ocena The Quarry: 9/10
Mogą Cię zainteresować: