Wydawać by się mogło, że w roku 2023, w erze dysków SSD kwestia wczytywania ekranów nie będzie już problemem. We współczesnych grach często wręcz nie zauważamy, kiedy dany tytuł coś ładuje – albo robi to niezwykle szybko, albo wykonuje tę czynność w tle. Często można odnieść wrażenie, że wszystko działa niezwykle płynnie. Wystarczy jednak uruchomić Starfielda i czar pryska. Dlatego mamy nadzieję, że pod tym względem The Elder Scrolls 6 będzie działało dużo lepiej.
Problem ze zbyt dużą liczbą ekranów ładowania to w grach Bethesdy norma. O ile te 10 czy 15 lat temu wynikało to głównie z ograniczeń technologicznych, tak dzisiaj ciężko jest przymknąć oko na tę kwestię. Zwłaszcza w tak dużej produkcji jak Starfield. W najnowszym tytule Bethesdy lwią część czasu spędzamy właśnie na obserwacji „loading screenów”. Nie wierzycie?
W Starfieldzie wejście na pokład statku lub do budynku oznacza osobny ekran ładowania. Wzbicie się w przestrzeń kosmiczną to nic innego jak kolejne wczytywanie pod przykrywką ładnej animacji. Przemieszczanie się między planetami to następne czekanie, aż gra wszystko załaduje. Możemy próbować tłumaczyć to wielkością gry, ale w Starfield jest tego zwyczajnie za dużo i w efekcie utrudnia to czerpanie przyjemności z rozgrywki.
Czy ten sam problem pojawi się w The Elder Scrolls 6? Tego póki co nie wiemy, ponieważ Bethesda nie zdradziła szczegółów premiery gry. Wiemy jedynie, że jej termin jest odległy, więc do tego czasu firma być może opracuje odpowiednie rozwiązania. Technologia powinna być gotowa na to, aby udźwignąć The Elder Scrolls 6 bez nadmiarowych ekranów ładowania. A skoro czekamy już ponad 5 lat na ten tytuł, to miejmy nadzieję, że Bethesda zaskoczy nas taką nowością.
Oczywiście pod warunkiem, że deweloperzy zauważą ten problem. Gracze z pewnością byliby zadowoleni, gdyby mogli cieszyć się przygodą w grze RPG bez czekania, aż wszystko się załaduje. Zwłaszcza że konkurencyjne tytuły już oferują coś takiego.
Może Cię zainteresować: