W przeciwieństwie do firmy Blizzard i braku wypuszczenia nowej odsłony gry Diablo, firma Capcom daje przykład jak dobrze odświeżyć kultową serię. Mowa tutaj oczywiście o Devil May Cry 5, która ujrzała światło dzienne 8 marca tego roku.
To, że gra okazała się naprawdę spoko. Zadziwia tym bardziej że producent kazał sobie czekać na kolejną odsłonę serii ponad 11 lat.
Najnowsza część DMC została umiejscowiona kilka lat po wydarzeniach jakie miały miejsce w czwartej odsłonie.
Już na samym początku zaczynamy z przytupem! Gra wrzuca nas w sam środek walki z głównym bossem, przedstawionym nam pod imieniem Urizen.
W miejscu, gdzie wspomniany wcześniej boss, który swoją drogą okazuje się królem demonów, spowodował wyrośnięcie ogromnego demonicznego drzewa. Za pomocą swoich korzeni wchłania ono ludzką, dzięki której rośnie w siłę. Tak więc już w pierwszych minutach gry stawiamy czoło Urizenowi, przejmując kontrolę nad główną postacią.
Mowa tutaj o nikim innym jak znanym nam już z poprzednich części Nero, któremu w późniejszych godzinach rozgrywki towarzyszyć będą inne postaci.
W tej odsłonie będziemy mogli wcielić się w większą ilość bohaterów walczących z siłami zła. Poza Nero, mowa tutaj o znanym już Dante czy tajemniczej postać zwanej „V”.
Oczywiście, mam na myśli rozgrywkę, która czeka na nas, jeśli nie uda nam się ukończyć gry na samym początku? Piszę o tym, ponieważ twórcy gry dali nam możliwość ukończenia gry w pierwszej potyczce z królem demonów. Osiągnąć to jest bardzo ciężko, co wydaje się oczywiste…
Bo jak pokonać głównego bossa słabą, nie wykokszoną postacią? Trzeba być cierpliwym i poświęcić na to sporo czasu, ale się da!
Oczywiście jest to jedynie mały „smaczek”, bo każdy z graczy po zakupie jakiegokolwiek tytułu, wolałby, aby gra dała mu długie godziny rozgrywki. Po to przecież kupujemy gry, czyż nie?
Pozwólcie, że o warstwie fabularnej nie będę się rozpisywał. Powody mam dwa i to banalnie proste, po pierwsze nie chcę Wam spojlerować historii, co potrafi być bardzo upierdliwe w dzisiejszych czasach. Po drugie, DMC to gra, w której według mnie, fabuła nigdy nie była na pierwszym miejscu.
W grze tego typu, czyli w swojego rodzaju hack’n’slash połączonego z namiastką elementów RPG, moim zdaniem najważniejszy jest tak zwany game flow. Czyli najkrócej to ujmując…
… Czerpanie jak największej przyjemności z przechodzenia kolejnych etapów gry skupiając się na rozpłatywaniu demonicznych potworów dzięki badassowej postaci, którą możemy pokierować.
Jeśli chodzi o kwestie techniczne tego tytułu, bo chcąc nie chcąc, nie można tej kwestii ominąć. Twórcy do wyprodukowania Devil May Cry 5 wykorzystali technologię RE Engine. Znana jest z takich tytułów jak, chociażby Resident Evil VLL czy Resident Evil 2. Nie jest to coś wybitnie innowacyjnego i ciekawego w branży, ale jeśli coś jest dobre i działa to, po co wyważać otwarte drzwi?
Dzięki wyborowi takiego silnika gra bez zająknięcia osiągnie na wszystkich platformach, na których jest dostępna płynność na poziomie 60 FPS.
Jest to oczywiście również uwarunkowane możliwościami naszego sprzętu, jednak zastosowanie starszej technologii na pewno pozwoli zagrać większemu gronu graczy niż najnowsze – wymagające tytuły. Jeśli mowa o jakości to warto wspomnieć jakie wymagania sprzętowe określił producent dla tego tytułu.
Jak sami widzicie, mamy przed sobą grę, która jest świeża i wciągająca, a nie wymaga od nas posiadania topowego sprzętu wartego kilkanaście tysięcy złotych.
Możemy cieszyć się rozgrywką, posiadając sprzęt sprzed roku czy 2 lat.
Udowadnia to, chociażby wpis w wymaganiach rekomendowanych odnośnie do karty graficznej na przykład GTX1060 w wersji z pamięcią 6GB, która swoją premierę miała niemalże 3 lata temu, bo 19 lipca 2016 roku ?
Gra Devil May Cry 5 to produkcja, którą na prawdę warto ograć osobiście! Mamy bowiem przed sobą tytuł opierający się na płynnej rozgrywka bez masy przerywników, które sztucznie miałyby wydłużyć nasz gameplay. A także ciekawie opowiedzianą historią, pokazaną z perspektywy trzech głównych postaci:
Producenci dodali również do gry znane wszystkim oceny przeprowadzonych walk, im wyższa ocena, tym więcej otrzymujemy ‘punktów’ czyli krwi demona, swojego rodzaju wirtualnej waluty.
Dzięki niej możemy rozbudowywać naszą postać, żeby ta była jeszcze bardziej efektowna i spektakularna w swoich poczynaniach. Owe oceny pokazują też humorystyczne podejście twórców gry, wspomnę tylko o najwyższej nocie, czyli SSS, która to w pełnej nazwie brzmi Smokin’ Sexy Style!
Na sam koniec przemycę Wam informację, która jak dla mnie potęguje jeszcze bardziej badass’owość tego tytułu.
Otóż jest w grze jedna postać, która to do siedziby firmy DMC przychodzi ze specjalnymi zleceniami na demony. Głos dla tej postaci podłożył znany wszystkim Hollywoodzki aktor – Morgan Freeman!
W DMC 5 kilka razy możemy usłyszeć jego głos, według mnie perfekcyjnie wpisujący się w charakter samej gry.
Podsumowując, Devil May Cry 5 to naprawdę solidny tytuł. Rzadko można to powiedzieć o grach z serii odświeżanej po tak wielu latach. Nie tylko nadaje ona sporo świeżości do dzisiejszej branży, ale także przypomina co niektórym stare dobre czasy. Jeśli, więc macie chwilę przerwy lub nie wiecie co obecnie pograć, mogę Wam śmiało polecić najnowszą produkcję firmy Capcom.
Autorem artykułu jest Paweł „PaczyX” Węgrzyn
Mogą Cię zainteresować: