„Half-Life 3? A to już wyszła jakaś dwójka?” – mniej więcej taką odpowiedź usłyszymy, gdy spytamy dzisiaj statystycznego, względnie młodego gracza o niedoszły hit Valve. I wcale nie mówię tutaj o najmłodszych fanach Fortnite’a. Marka Half-Life zapisała się na zawsze w historii gier komputerowych, ale z mainstreamu wypadła dawno temu. Przynajmniej jako oczekiwany sequel, bo dziś funkcjonuje nadal, tylko że bardziej w roli mema i branżowego żartu – symbolu gry-widmo, która miała być, ale generalnie już nie istnieje.
I nie zmieniła tego nawet stosunkowo niedawna premiera produkcji Half-Life: Alyx – na swój sposób rewolucyjnej, zgarniającej najwyższe oceny w mediach, lecz niszowej przez ograniczenie jej tylko do trybu wymagającego gogli VR. W zasadzie to skierowanie całego wysiłku, czasu oraz budżetu firmy Valve na stworzenie prequela do wydarzeń z Half-Life’a 2, a nie tak oczekiwanej – kiedyś – kontynuacji tej historii, bardzo dużo nam mówi o punkcie widzenia twórców na „trójkę” i sensie jej istnienia w dzisiejszych realiach. Czas na wydanie Half-Life 3 minął dawno temu i jeśli kiedyś znowu pojawi się ku temu sposobność, to pod wieloma warunkami.
Temat gry powrócił ostatnio na strony główne branżowych mediów za sprawą komunikatu potwierdzającego obecność firmy Valve na nadchodzących targach Gamescom w Kolonii. Niektórzy wzięli to za dobrą przesłankę, przemawiającą za ewentualną zapowiedzią tytułu podczas tej imprezy. Valve może mieć jednak wiele innych powodów swojej obecności w Niemczech, a HL3 jest tą najmniej prawdopodobną.
Znajomość samej marki Half-Life wśród współczesnych graczy to jedno. Skoro miałaby wyjść trzecia część, to jeszcze ważniejsza jest znajomość fabuły poprzednich odsłon, zwłaszcza że dodatek Episode 2 do „dwójki” skończył się intrygującym cliffhangerem. Kolejna odsłona miała właśnie zamknąć historię opowiadaną w HL2 i wydanych później epizodach 1 i 2. Zapowiedziano ją jeszcze w 2007 roku, ale wiadomo, jak wyszło.
Jestem pewien, że wśród osób, które ukończyły dawno temu wszystkie tytuły z tej serii, sporo jest takich, które dziś niewiele pamiętają z historii Gordona Freemana i jego walki z siłami Kombinatu. Przy normalnym cyklu wydawniczym i wydawaniu kolejnej gry po paru latach można się w takich przypadkach wyręczyć krótkim przypomnieniem w intrze do fabuły. Po 16 latach, jakie mijają w tym roku od premiery Epizodu 2, mam jednak wrażenie, że zwykły skrót nie wystarczy.
Najlepszym rozwiązaniem dla graczy byłoby tu wydanie porządnie przygotowanych remake’ów wszystkich części. Dopiero po takim powrocie marki na rynek – po ponownym zaznajomieniu masowego gracza z historią Gordona Freemana – wydanie trzeciej części nabrałoby sensu. To jednak wymagałoby odważnych decyzji ze strony Valve i nie dość, że jeszcze bardziej przesunęłoby w czasie powstanie „trójki”, to jeszcze uzależniłoby jej istnienie od wyników sprzedażowych odświeżonych wersji. A zupełnie nowa produkcja przecież wymagałaby o wiele więcej prac. Historia zatoczyłaby koło, bo Half-Life 3 zaliczyłby restart… oczekiwania na swoje powstanie! Szaleństwo!
Druga sprawa oddalająca powstanie trzeciego Half-Life’a to kwestie technologiczne. Na początku XXI wieku gry były w stanie ciągłej, totalnej rewolucji. Kolejne tytuły rok w rok przekraczały następne granice w wyglądzie i jakości grafiki, wielkości lokacji, interaktywności czy emocji przekazywanych przez bohaterów. Pierwszy i drugi Half-Life były właśnie takimi kamieniami milowymi, kształtującymi ten gatunek.
HL1 zapewniał niesamowitą immersję i filmową narrację z wciągającą fabułą, co mocno wyróżniało go na tle popularnych strzelanek FPP, w których chodziło tylko o… strzelanie. „Dwójka” to z kolei fantastyczna, szczegółowa oprawa graficzna, zachwycająca w swoich czasach, i przede wszystkim bardzo zaawansowana fizyka obiektów, znacznie przewyższająca poziom, jaki prezentują na tym polu współczesne tytuły.
Trudno się więc dziwić, że dla Half-Life: Alyxa z 2020 roku wybrano technologię VR, dającą niespotykany do tej pory poziom immersji w świecie gry oraz interakcji z używanymi przedmiotami. Tylko wirtualna rzeczywistość dawała możliwości wyróżnienia się dziś na tle innych gier FPP i wyniesienia doświadczeń w Half-Life na wyższy, niemożliwy wcześniej do osiągnięcia poziom. Jednocześnie przez taki ruch Valve zablokowało dostęp do tej pozycji wielu graczom, nieposiadających odpowiednio mocnego peceta i co ważniejsze – gogli VR, które wciąż nie zyskały dużej popularności. Po części dlatego zdecydowano się opowiedzieć w VR zupełnie nową historię, a nie kontynuować opowieść z „dwójki”.
A czym mógłby się wyróżnić nowy Half-Life z tradycyjnym trybem rozgrywki? No właśnie, raczej niczym szczególnym. Valve przez 16 lat przespało wszelkie inne rewolucje w FPS-ach i teraz ich gra, poza memicznym tytułem, mogłaby być po prostu jedną z wielu na rynku, bez zapisania się ponownie na kartach historii. Wprawdzie przed nami jeszcze rewolucja w postaci produkcji w pełni fotorealistycznych, jak choćby pokazane jakiś czas temu demo Unrecord, ale na powstanie fabularnego reprezentanta FPP w takiej jakości trochę jeszcze poczekamy.
I tak dochodzimy do trzeciego powodu, dlaczego wydanie Half-Life 3 nie ma dziś wiele sensu. W zasadzie łączy on wspólną klamrą poprzednie dwa. Chodzi o te 16 lat, jakie minęły od pierwotnej zapowiedzi „trójki”. To zdecydowanie zbyt długi okres – zmieniły się realia rynku, mentalność graczy, a także gry same w sobie. Równocześnie rosły oczekiwania względem trzeciego Half-Life’a i nikt chyba nie bierze pod uwagę, że mogłaby z tego wyjść pozycja „średnia”, „OK”, do zagrania, ukończenia i zapomnienia.
O HL3 myślimy raczej jako o kolejnym hicie, który zapamiętamy na zawsze, który nawet jeśli nie zaskoczy technicznie, to zamknie fabularnie Half-Life’a w historii, którą będziemy opowiadać i analizować przez lata. I dlatego chyba nikt nie chce się porywać z motyką na słońce, na produkcję dzierżącą dziś miano mitu, jednorożca branży, bo cokolwiek by z niej nie powstało, pewnie i tak nie sprosta oczekiwaniom fanów. Była już jedna gra czekająca na swoją premierę długie lata – Duke Nukem Forever – i okazała się zawodem na całej linii, choć wydana o czasie mogłaby zostać jeszcze uznana za całkiem niezłą.
Nie bez powodu wydawcy nie garną się do wskrzeszania starych, dawno nieruszanych kultowych marek w formie sequeli, tylko skupiają się na remake’ach. Taką drogę obrano z Dead Space i nieśmiało zapowiedzianymi remake’ami pierwszych części Maxa Payna.
Pewne tytuły lepiej pozostawić w spokoju, by żyły swoją legendą, a nie ryzykowały utraty jej na rzecz ewentualnego zbombardowania w Internecie recenzjami rozczarowanych graczy.
Half-Life 3 jest właśnie taką grą.
Może Cię zainteresować: