Ukochana gra wielu Polaków, tytuł, który wychował niemało rodzimych graczy i doczekał się w naszym kraju statusu kultowego – Gothic. W swoich czasach był faktycznie bardzo dobry, w końcu z jakiegoś powodu przyciągnął szerokie grono odbiorców, do dziś aktywne, zgłębiające każdy szczegół tej produkcji i zrzeszające się w zaangażowanych fanowskich społecznościach.
Pytanie tylko, czy postrzegany ze współczesnej perspektywy Gothic wciąż wypada tak dobrze, jak go zapamiętaliśmy? Po latach widzę w nim dużo z Seksmisji Machulskiego, tylko że w odwróconej wersji, która starzeje się nieco słabiej.
Oprócz wielu godzin zabawy wydany już ponad 20 lat temu Gothic oferował spore możliwości rozwoju postaci i ogromną swobodę rozgrywki. O tym, że dzieło studia Piranha Bytes mocno zapisało się w pamięci graczy, zadecydowała jednak zupełnie inna cecha. W Gothica można grać praktycznie bez końca i tak też wiele osób robi. Kończymy jedno przejście, cieszymy się sukcesem i wracamy do świata Górniczej Doliny. Oczywiście można tak podejść do każdej produkcji, jednak nie wszystkie za każdym razem pozwalają odkrywać nowe rozwiązania, sekrety, przedmioty – wielu uważa, że Gothic najlepszy jest wtedy, gdy zna się go już dość dobrze i zalicza się w jego realiach kolejną przygodę.
No właśnie, tu jest pies pogrzebany. Przejście Gothica od A do Z wciąż sprawi radość i pokaże wiele możliwości, jednak nie wyciągniemy z tego tyle, ile moglibyśmy, znając go już od podszewki. Możliwość wracania do jednej produkcji bez poczucia powtarzalności to zawsze wartość dodana, jednak ze współczesnej perspektywy kontakt z Gothikiem może okazać się nieco ekstremalnym doświadczeniem. Dochodzi do tego, że jeśli nie graliśmy w niego przed laty albo po prostu mało go już pamiętamy – najlepiej, żebyśmy spędzili parę godzin w wyszukiwarce internetowej, czytając o tym tytule, zanim w ogóle po niego sięgniemy. Czy tak powinno to wyglądać?
Z jednej strony poradniki do gier to chleb powszedni, powstają do niemal każdego tytułu i niejednokrotnie ratują nas, gdy na czymś się zatniemy. Z drugiej, jeśli w danej produkcji nie jesteśmy w stanie znaleźć choćby ułamka informacji na temat tego, co ta ma do zaoferowania, i musimy wspomagać się internetem, to coś tu chyba jest nie tak.
W scenariuszu idealnym, do którego współcześnie dąży większość deweloperów, gracz wszystko, czego mu potrzeba, powinien mieć zawarte w samej grze. Niekoniecznie ma być to podane na tacy – informacje na temat znajdziek czy dostępnego ekwipunku mogą zostać ukryte w głębszych opcjach menu, a zapoznanie się z nimi to zupełna opcjonalność. Z kolei inne rzeczy mogą wymagać wysiłku i wykonywania konkretnych zadań w zamian za potrzebną pomoc. W wymarzonej odsłonie Gothica, jaką – mam nadzieję – okaże się remake, sterowanie i interfejs powinny być też bardziej intuicyjne i choć grze z 2001 roku wiele da się wybaczyć, to jeśli sięgniemy po nią dziś bez wcześniejszych doświadczeń, nietrudno będzie się zirytować.
Na pewno pamiętacie Seksmisję Juliusza Machulskiego, w której na początku filmu widzimy zaledwie dwóch mężczyzn w świecie opanowanym przez płeć żeńską. W Gothicu na ponad stu humanoidalnych NPC spotykamy zaledwie sześć kobiet, co trochę przypomina Seksmisję w krzywym zwierciadle, ale różni się od niej jedną istotną rzeczą.
W polskiej komedii nienaturalne proporcje płci na świecie stanowią jej główną tematykę, a w Gothicu ta kwestia w ogóle nie zostaje poruszona. Ot, kobiety praktycznie nie istnieją, mamy świat pełen mężczyzn, ale nikogo to nie dziwi, nikt o tym nie mówi i fabularnie nie ma to żadnego znaczenia.
Nie neguję oczywiście kreatywnej ekspresji twórców, ale z perspektywy projektowania gier można wytłumaczyć to inaczej niż po prostu absolutnym pominięciem roli czy wręcz istnienia kobiet w uniwersum Gothica. Zwłaszcza że w kolejnych częściach jest to stopniowo korygowane.
Zauważane przez coraz więcej osób lekceważące podejście twórców do kobiet nie powinno pojawić się w grze już w 2001 roku, a co dopiero w jej nowej wersji zatytułowanej Gothic Remake. Czemu kobiety spotykane przez naszego bohatera funkcjonują podobnie do napotykanych tu i tam przedmiotów? Decyzja, która mogłaby zostać jasno wytłumaczona fabularnie i wzbogacić świat, nie wniosła do historii nic oprócz pokazania tego, że pierwsze skrzypce grają tu mężczyźni, bo… bo tak. Bez powodu i logiki.
Responsywni NPC i tak ogromna swoboda w rozwoju bohatera to główne elementy, którymi Gothic wyróżnia się do dziś i które wciąż „robi lepiej” niż część gier z ostatnich lat. Tytuł ten wprowadził wiele rozwiązań pokazujących twórcom RPG, jak zwiększyć immersję i wzbogacić świat przedstawiony, czego nie sposób zanegować. Mimo to niemiecka produkcja nie zestarzała się najlepiej – a szkoda.
Obecnie mamy masę rozwiązań, przy których Gothic pod wieloma względami wydaje się po prostu przestarzały i o ile wciąż cieszy jako (już niemalże) gra retro, po którą sięgamy z ciekawości lub sentymentu, o tyle może odrzucić wiele nowych osób. Podczytując rozmowy graczy czy różne poradniki, można łatwo zauważyć podpowiedzi dotyczące nawet sterowania, np. tego, jakie klawisze wcisnąć w jakiej sytuacji – bo podczas rozgrywki nie jest to oczywiste, choć powinno być.
Sama walka, od początku nieco toporna (aczkolwiek wtedy uważaliśmy, że w tym cały jej urok), w obecnych czasach zniechęca absolutnym brakiem płynności i średnią intuicyjnością. Istotne jest też skalowanie poziomu przeciwników do poziomu postaci. W RPG występuje zwykle jedno z dwóch podejść – albo przeciwnicy mają stałe levele, a na tych aktualnie od nas mocniejszych natrafiamy wraz z progresem naszego bohatera, albo ich poziomy rosną wraz z rozwojem naszej postaci. W Gothicu zastosowano to pierwsze rozwiązanie, choć drugie mogłoby być bardziej odpowiednie.
Tym, co sprawia, że Gothic do dziś cieszy się tak ogromną popularnością, jest przede wszystkim sentyment graczy. Czasy, w których gry przegrane na płytkę kupowało się na bazarach lub pożyczało od kolegów, a przy odrobinie szczęścia udawało się dorwać coś ciekawego w postaci dodatku do gazetki, minęły dawno temu. Teraz w dobie rozwiniętego internetu mamy tak szeroki wybór, że rzadko kiedy trzymamy się jednego tytułu, przechodząc go w kółko, częściej po prostu po zakończeniu jednej przygody sięgamy po następną.
Obecnie podejście do Gothica, jeśli nasz stosunek do niego pozbawiony jest sentymentu, najczęściej bywa po prostu trudne, a produkcja ta sprawia wrażenie topornej. Szkoda, bo w swoich czasach wprowadziła sporo ciekawych i nowatorskich rozwiązań, a jej obszerny świat zapadł w pamięć wielu graczom. Przygotowywany na 2024 rok Gothic Remake ma szansę sprawić, że także nowi odbiorcy z przyjemnością będą przeżywać perypetie Bezimiennego, co okaże się możliwe, jeśli tylko gra zostanie przystosowana do współczesnych standardów – zarówno pod względem technikaliów, jak i większego skupienia się na logice świata.
Może Cię zainteresować: