Gianni Infantino, prezes Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA), ogłosił oficjalnie, że nie zagramy w tym roku w nową FIF-ę (konkretnie w FIFA 24). Stanie się tak po raz pierwszy od czasu wydania FIFA International Soccer w 1993 roku. Infantino wspomniał tylko, że legendarna seria powróci, ale w 2024 r.
Planowana wówczas FIFA 25 ma być „najlepszą grą dla każdego” (cokolwiek to oznacza). Te słowa potwierdziły tylko to, czego domyślali się gracze z całego świata – EA Sports FC 24 będzie przez najbliższy rok jedyną (poważną) grą piłkarską na rynku. Z tego powodu cykl FIFA może zostać szybko zapomniany przez graczy karmionych przez Electronic Arts nową nazwą serii na każdym kroku. Poza tym FIFA 25 wcale nie musi odnieść sukcesu.
Brak nowej FIF-y to spory problem, bo gdy EA ogłosiło rozbrat z Międzynarodową Federacją Piłki Nożnej, wydawało się oczywistym, iż Infantino i spółka będą w pocie czoła pracować nad tym, by legendarna seria utrzymała się na rynku, ale z innymi deweloperami u steru. Spekulowało się dużo o zainteresowaniu 2K Games (które co roku wydaje serię gier koszykarskich NBA 2K), a nawet o możliwym przejęciu cyklu FIFA przez Konami, które od zarania dziejów tworzyło konkurencyjny produkt Pro Evolution Soccer (znany ostatnio pod nazwą eFootball). Niestety dla graczy, nic z tych spekulacji nie wynikło, a Infantino dał do zrozumienia, że EA wygrało, zostało jedyną firmą na placu boju, a próba powrotu do FIF-y nastąpi dopiero za rok.
Dlaczego taki obrót spraw może być szkodliwy dla graczy? Brak konkurencji nigdy nie jest dobrą sprawą. EA Sports, czując na plecach oddech rywala, byłoby wręcz zmuszone do tytanicznej pracy nad ulepszaniem swojego produktu, aby przekonać fanów, że EA FC 24 jest lepsze od hipotetycznej gry FIFA 24. Ta druga miałaby po swojej stronie bardzo mocną markę, którą kojarzą niemal wszyscy na świecie i nawet jeśli byłaby to produkcja dużo gorszej jakości, to z pewnością setki tysięcy, jeśli nie miliony „niedzielnych” graczy mogłoby sięgnąć po tytuł chociażby z przyzwyczajenia, nie zdając sobie sprawy ze zmian w kategorii gier piłkarskich.
W ten sposób każda nowa gra sygnowana logiem federacji stanowić będzie tylko cień dawnej chwały.
Ja sam po cichu liczyłem, że pomimo długiego milczenia ze strony Infantino i spółki, FIFA 24 ukaże się w jakiejś postaci pod koniec 2023 roku. EA przyparte do muru musiałoby się czymś wyróżnić, a tak nie mamy żadnej gwarancji, że „elektronikom” będzie na tym zależało. Jasne, grałem już przedpremierowo w EA Sports FC 24 i uważam, że będzie to naprawdę dobra gra, korzystająca z rozwiązań FIF-y 23 i dodająca sporo ciekawych smaczków, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że trzęsienie ziemi w postaci np. FIF-y 2K24 od 2K Games mogłoby skłonić wielu graczy do dokładnego przemyślenia swoich wyborów.
W tym momencie mam przed oczami Gianniego Infantino, który już zapowiedział, że logiem FIFA będzie sygnowanych wiele gier, w tym produkcji mobilnych, i nie mogę przestać myśleć o rozmienianiu marki na drobne. Czy wyobrażacie sobie mobilnego „klikacza” z FIFA w nazwie? Bądź też menadżera, w którym trzeba kupować wirtualne diamenty, by skrócił się czas odnawiania przy stawianiu kolejnych budynków? Takie działania ze strony federacji nie tylko nie wzmocnią marki, ale wręcz ją osłabią i spowodują, że gracze z niechęcią będą spoglądać na inne produkcje z serii FIFA.
Co więcej, im dłużej na rynku nie ma FIF-y, tym mniejsza szansa, że jakieś poważne studio zajmie sią tą marką.
Ponadto działania organizacji FIFA i Infantino rzucają na serię jeszcze gorsze światło, bo do mediów regularnie przedostają się informacje o skandalach korupcyjnych i innych wątpliwych moralnie historiach. Jeżeli FIFA zdecyduje się (lub już się zdecydowała) na powierzenie cennej licencji mniejszemu deweloperowi, to nie sądzę, by gotowy produkt był w stanie konkurować z zarabiającym setki milionów dolarów EA FC. Widzę tu raczej budżetową propozycję, która będzie chciała nadrabiać niedostatki techniczne innowacjami lub po prostu niższą ceną.
W tym momencie serii FIFA zostało w mojej opinii jedno wyjście – pokazać, że nadal liczy się na rynku. FIFA 25 powinna być produktem kompletnym, podobnym do konkurencyjnego EA FC – nieodstającym pod kątem technicznym czy licencyjnym, ale jednocześnie oferującym coś ekstra. Od razu na myśl przychodzi mi dodanie specjalnego trybu gry ze wszystkimi reprezentacjami świata, oferowanego przez specjalne wersje FIF-y, np. World Cup 2006 czy 2010.
Do tego trzeba byłoby dodać solidny moduł multiplayer na wzór Ultimate Team. Jeśli za produkcję odpowiadałoby 2K Games, to ich tryb MyTeam z NBA 2K nadawałby się do tego znakomicie. Od razu nasuwa się tu też drugi pomysł rodem z NBA 2K, a mianowicie fabularny tryb kariery zawodnika. To właśnie on jest motorem napędowym kolejnych odsłon koszykarskiej serii, a w EA FC 24 go nie zobaczymy. FIFA co prawda w przeszłości romansowała z tym tematem, m.in. dzięki historii Alexa Huntera, ale było jej bardzo daleko do poziomu realizacji znanego z tytułów 2K Games.
Potencjalnych zmian jest zapewne dużo, dużo więcej. Sami gracze, którzy co roku narzekali na błędy w każdej kolejnej FIF-ie, mogliby dać szansę produkcji, która nie stawia w tak dużym stopniu na mikropłatności (choć w przypadku 2K Games bym na to nie liczył).
Choć w EA FC 24 na pewno będę grał (zapewne bardzo dużo), to mogę Wam zagwarantować jedno – FIF-ę 25 zamierzam testować na wszelkie sposoby, bo jestem niesamowicie ciekaw tego, jak i czy w ogóle będzie ona w stanie konkurować z propozycją hegemona, jakim od lat jest Electronic Arts.
Mogą Cię zainteresować: