Blizzard wyskoczył podczas Opening Night Live na Gamescom 2023 niczym królik z kapelusza. Absolutnie nikt nie spodziewał się zobaczyć w niemieckiej Kolonii zwiastuna drugiego sezonu Diablo IV. Zwiastuna mrocznego i przerażającego, przyznaje, że gdy w pierwszych sekundach filmiku zobaczyłem dzieci zmieniające się w wampiry, to ciarki przeszły mnie po całym ciele. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że mam do czynienia z prezentacją nowego sezonu, tylko bardziej kolejną grą-horrorem. Oczywiście z czasem klimat Diablo coraz bardziej wylewał się z ekranu, a mi to, co zobaczyłem, spodobało się i rozbudziło oczekiwania na drugi sezon.
Spis treści:
Zanim jednak skupie się na drugim sezonie Diablo 4, podsumuje swoje wrażenia z pierwszego, który dla mnie niestety się już skończył. Osobiście nawet ciężko nazwać mi, to w co grałem sezonem. Gdyby nie karnet sezonowy, to moja przygoda skończyłaby się jeszcze szybciej.
Moim zdaniem Blizzard ma duży problem z zawieszeniem graczom przed nosem tej przysłowiowej marchewki, która cały czas będzie nas przyciągała do gry.
Po godzinie połowa zabawek była za piaskownicą, a dzieci z nudów zaczęły rzucać w siebie piaskiem. Zupełnie tak samo wygląda granie w pierwszy sezon Diablo IV.
Karnet bojowy to dla mnie z pewnością największy plus pierwszego sezonu, choć nie jest idealny i zawiera tylko 90 poziomów. Najważniejsze jednak jest to, że wszystkie kosmetyczne nagrody typu pancerze zdobywam od razu dla każdej z pięciu klas. Nie muszę się przejmować tym, że przykładowo ładny hełm jest na poziomie 30 i pasuje tylko dla Barbarzyńcy. Osiągając 30 poziom karnetu, dostaje hełm przystosowany do każdej postaci. To duża zmiana względem upadającego z wielkim hukiem Overwatch 2, gdzie w karnecie zdobywam skórki tylko dla postaci wybranych przez Blizzarda.
Co ciekawe w karnecie Diablo IV zdecydowano się umieścić walutę — platynę. Jednak Blizzard już chyba zawsze pozostanie tym cwanym Blizzardem, więc tej waluty nie wystarczy na kupno karnetu na kolejny sezon. Gracz co prawda nie wyda już 45 tylko 22 zł na najniższy pakiet platyny, aby kupić karnet. Jednak dzięki temu zabiegowi Blizzard cały czas zapewnia sobie stały przypływ gotówki od graczy.
„Sanktuarium zostało spaczone, opanowane przez zaraźliwy chaos i krążące wszędzie plugastwa.„. Współpracujemy z Kormondem, nowym, strasznie nijakim i niezapadającym w pamięć NPC-em, który gania nas po lochach w poszukiwaniu spaczonych przeciwników. Z pokonanych wrogów podnosimy spaczone serduszka, wkładamy je do biżuterii i mamy nowe moce.
Ostatnią funkcją sezonową jest… JEDEN nowy boss – XD. Przepraszam, ale tego inaczej nie da się skomentować. Na długi, trwający trzy miesiące sezon otrzymaliśmy jednego nowego bossa, którego nawet średnio rozwiniętą postacią zabijecie bez większego problemu. Blizzard mógł równie dobrze tego bassa nie projektować, rozczarowanie graczy byłoby niemal identyczne. Sezon Plugawców to tak naprawdę dla mnie presezon w pełnej cenie. Oprócz zdobycia nagród kosmetycznych z karnetu bojowego nie ma co tutaj co robić.
Kocham gry-usługi, lubię co jakiś czas wracać do swoich postaci w grach, rozwijać je i wykonywać nowe zlecenia. Niestety w Diablo IV nic takiego jak na razie nie znalazłem.
Dosłownie na graczy i fanów Diablo IV spadła bomba atomowa, która spaliła radość z grania do gołej ziemi. Blizzard zapomniał, za co gracze kochają Diablo, przez co omal nie uśmiercił czwartej części w dwa miesiące po premierze. Gracze kochają zabijać potworki, całe fale potworków. Im więcej maszkar, flaków i krwi na ekranie, tym lepiej.
A tu nerfy poszły dosłownie na wszystko, taką czarodziejką, czy barbarzyńcą nie dało się grać przez kilka tygodni. Przeżywalność wszystkich postaci mocno spadła, wydłużono czasy odnowienia, a zadawanie obrażeń znacznie zmalało. Diablo to nie Monster Hunter, tu potworki muszą padać momentalnie. Katastrofalny błąd i ciężki w wybaczeniu, za który Blizzard oczywiście przeprosił, ale nadal nie przywrócił gry do zadowalającego stanu.
Wracając do zawartości Sezonu Plugawców…
Po pierwsze przydałby się system zleceń lub misji podzielonych na tygodnie, aby gracze ciągle mieli, do czego i po co wracać. Ten system świetnie sprawdza się w wielu różnych grach jak Destiny 2, Apex Legends, Overwatch 2 i innych z karnetami bojowymi. Resety zazwyczaj są we wtorki, gracze czekają na ten moment i z chęcią wracają, nawet na jeden dzień w tygodniu, aby zdobyć nową zawartość i wykonać wszystkie zadanka.
Po drugie świetnym pomysłem byłoby też co tydzień powtórzenie jakieś misji lub walki z bossem z kampanii na wyższych poziomach trudności z dodatkowymi modyfikatorami i nagrodami.
Po trzecie dajcie możliwość zapisania własnych zestawów. Dla mnie to bardzo irytujące, że dla Druida w każdej formie: niedźwiedzia, wilkołaka, czy władcy piorunów muszę robić nową postać.
Przyznam się szczerze, że do prezentacji zwiastuna Sezonu Krwi moje oczekiwania oraz zainteresowanie było żadne. Ma na to wpływ nie tylko słaba zawartość pierwszego sezonu, ale równie fatalna data – 17 października. W październiku wychodzi wiele świetnie zapowiadających się gier jak: Assassin’s Creed: Mirage, Forza Motorsport, Lords of the Fallen, Alan Wake 2 czy Marvel’s Spider-Man 2. To tylko wierzchołek góry lodowej, tych gier jest naprawdę mnóstwo.
Jednak nieśmiało odwzajemniam oczko puszczone od Blizzarda w moją stronę, ponieważ Sezon Krwi zapowiada się przyzwoicie, a Blizzard obiecuje, że pokazał tylko „ułamek” zawartości. Sam zwiastun jest kapitalny, znacznie lepszy od tego z pierwszego sezonu.
Jednak najlepsze jest to, że otrzymamy pięciu nowych i powracających bossów finałowych. Polowanie na kilku bossów nie znudzi się tak szybko, co na jednego, prawda? Do tego wiele nowych zdań do wykonania oraz kilka przedmiotów unikatowych lub uberunikatowych do zdobycia.
Co ważne, Blizzard tak jakby obiecuje, że z tych finałowych bossów będą wypadać określone unikaty. No w to mi graj, na tym polega MMO, zabijać określonego bossa, aż zdobędziemy pożądany przedmiot. Liczę, że te bossy będą miły określony czas i miejsce odrodzenia, tak, aby gracz za szybko nie znudził się tą samą rozgrywką. Do tej pory bossów w Diablo IV zabijaliśmy głównie dla… punktów doświadczenia.
Tam zabijaliśmy plugawce, a zdobyte z nich serca umieszczaliśmy w biżuterii. W drugim sezonie Diablo 4 będziemy zabijać wilkołaki, a zdobyte moce wampiryzmu pewnie ponownie umieścimy w biżuterii. To nie brzmi fajnie i z pewnością szybko się znudzi.
Kampania Diablo IV była fantastyczna, natomiast gra końcowa od 75 poziomu zaczęła powoli nudzić z braku nowej zawartości. Jednak w grupie przyjaciół czas zawsze mijał przyjemnie i szybko. Sezon pierwszy mocno rozczarował, ale grałem, bo karet sezonowy miał ładne przedmioty kosmetyczne. Mogę śmiało napisać, że jestem przyzwyczajony do takiej sinusoidy. Tym bardziej że czasami gram też w Overwatch 2.
Jesteśmy z Blizzardem jak stare małżeństwo. Kochamy się i nienawidzimy kilka razy w miesiącu, robimy sobie prezenty i nie odzywamy się przez kilka tygodni. Sezonie Krwi nie zawiedź mnie, w listopadzie sprawdzę, co masz do zaoferowania.
Mogą Cię zainteresować: