Miał być hit, a wyszedł co najwyżej średnio udany, odgrzany kotlet. Counter-Strike 2 okazał się niewypałem i doprowadził twórców z firmy Valve do tzw. upadku z wysokiego konia. Ekipa Gabe’a Newella ewidentnie nie podołała wyzwaniu, jakim jest wyniesienie rozgrywki znanej z Counter-Strike: Global Offensive na nowy poziom.
I choć można powiedzieć, że poprzeczka została zawieszona wysoko, a wymaganiom społeczności tak czy siak trudno sprostać, nie sposób nie oprzeć się wrażeniu, że w przypadku CS2 twórcy podjęli kilka nierozsądnych decyzji, a w niektórych momentach wręcz poszli na łatwiznę. Co zatem poszło nie tak?
Z perspektywy gracza, który do tej pory nie bawił się zbyt dużo w Counter-Strike: Global Offensive, razić może brak nowej zawartości w CS2, a wręcz regres w stosunku do poprzednika. Znakomita większość strzelanek na rynku jest często aktualizowana i uzupełniana o nowe mapy, uzbrojenie, tryby gry itd. Nawet niesławne coroczne odsłony Call of Duty bronią się pod tym kątem. W przypadku CS2 w ogóle nie ma mowy o nowościach.
Można postawić tutaj tezę, że wprowadzanie radykalnych zmian (dotyczących map, broni itd.) w grze esportowej to błędne posunięcie, bo wywraca do góry nogami całą ligę profesjonalistów. Z tego powodu na pierwszy rzut oka nie widać gruntownych modyfikacji w takich produkcjach jak League of Legends. To jednak nie tłumaczy ograniczenia zawartości w stosunku do CS:GO. CS2 nie posiada takich trybów rozgrywki jak War Games, Gun Game, Danger Zone czy Arms Race. Poza tym nie tylko nie dodano nowych map, lecz także zablokowano dostęp do tych ze Steam Workshop.
Załóżmy jednak, że jesteśmy konserwatywnymi graczami CSGO, którzy chcą się bawić tylko na klasycznych mapach, ratować zakładników, rushować B i kłaść „pakę” każdego dnia. Choć brak dodatkowej zawartości może nie robić nam różnicy, to już zmiany w modelu strzelania, balansie i ekwipunku dadzą nam się we znaki. Gracze na Steamie raportują m.in. brak precyzji oddawanych strzałów, który wynika z niezsynchronizowania kliknięcia myszki i animacji oddawanego strzału. Przez to kuriozalne rozwiązanie można odnieść wrażenie, że pudłujemy, chociaż tak naprawdę trafiamy w cel.
Wśród utyskiwań znalazły się też narzekania na bezużyteczny karabin maszynowy M249 i dziwny system tzw. loadoutów, który zastąpił dotychczasowe kołowe menu wyboru broni. W CS2 wybieramy bowiem 15 typów uzbrojenia jeszcze przed dołączeniem do rozgrywki. Te 15 pukawek potem jest dostępne do kupienia w grze. Tego typu podejście wygląda jak położenie podwalin pod bardziej złożony system doboru wyposażenia, który będzie wymuszał na graczach strategiczne podejście do tworzenia loadoutów, ale na tę chwilę rozwiązanie prowadzi do niepotrzebnej komplikacji i ograniczenia wolności wyboru broni.
CS2 jest pełne upiększaczy, takich jak dodatkowe animacje czy ładniejsze ekrany menu. Wyglądają one efektownie, ale pamiętajmy, że zaawansowani gracze CS:GO mają raczej tendencję do wyłączania tego typu elementów i dostosowywania rozgrywki do własnych preferencji. W CS:GO normą była np. dezaktywacja pokazywanych na starcie aplikacji logotypów producenta gry albo przerzucenie broni do lewej ręki. W CS2 te opcje nie istnieją. Ograniczono liczbę informacji przekazywanych graczowi, np. jak duże obrażenia zadaliśmy przeciwnikowi, gdy zostaliśmy wyeliminowani. Jest to wszystko o tyle dziwne, że twórcy CS2 na pewno są świadomi popularności tych funkcji. Ich implementacja nie powinna być trudna, a mimo wszystko ich zabrakło. Dlaczego?
Nie sposób nie wspomnieć o warstwie technicznej. CS2 miał być tytułem, który pokaże możliwości silnika Source 2, i choć faktycznie można zachwycać się np. zmodyfikowanym zachowaniem granatów dymnych czy fizyką płynu w koktajlu mołotowa, to takie dodatki nie usprawiedliwiają wyższych wymagań sprzętowych. Ci, którzy do tej pory grali w CSGO z ponad 300 fps, nie są w stanie dobić do tych wartości w CS2. Na grę narzekają zarówno profesjonalni gracze, jak i początkujące osoby, doświadczające potężnych lagów i spadków framerate’u.
Kroplą (albo i więcej niż kroplą) przelewającą czarę goryczy są oszuści. Według relacji graczy cheaterzy są wszędzie i jeśli Valve faktycznie zdecydowało się wprowadzić jakieś zmiany w systemie anti-cheatowym gry, to wygląda na to, że w ogóle nie zdają one egzaminu.
Na domiar złego CS2 zastąpił CS:GO na karcie produktu na Steamie. To oznacza, że pozytywne steamowe recenzje wystawione CS:GO teraz dotyczą CS2. Na stronie znalazła się odpowiednia informacja o tym, że opinie wystawione przed 28 września dotyczą CS:GO, ale to wciąż wygląda na srogą manipulację. Po wejściu na kartę CS2 w pierwszej kolejności widzimy, że wszystkie recenzje mają ogólny wydźwięk na poziomie „bardzo pozytywne” (w chwili pisania tekstu – 88%), a dopiero po zgłębieniu tematu okazuje się, że CS2 tak naprawdę otrzymuje dziennie oceny na poziomie około 60-65%.
Dodatkowym pstryczkiem w nos jest brak wsparcia dla komputerów z systemem MacOS. Gracze korzystający z rozwiązań firmy Apple nie mogą zagrać w CS2. Wygląda więc na to, że przeniosą się do jakiegoś konkurencyjnego tytułu…
Powyższe zmiany zdają się wskazywać na próbę zjednania sobie początkujących graczy i przyciągnięcie większej ich liczby do świata Counter-Strike’a, ale w pogoni za większą liczbą aktywnych użytkowników Valve rozzłościło swoich najzagorzalszych fanów. Gra z całą pewnością zostanie połatana i uzupełniona o nową zawartość, a jej popularność pewnie nie osłabnie. Według danych ze SteamDB w CS2 bawi się grubo ponad milion graczy jednocześnie, lecz reputacja Valve na pewno została nadszarpnięta. Rzadko kiedy mówi się o Valve w kontekście porównań do branżowych krwiopijców pokroju Electronic Arts czy Activision Blizzard, dlatego też niefortunna premiera CS2 jest tak zaskakująca.
Może Cię zainteresować: