Z niecierpliwością wyczekuję chwili, gdy zanurzę się w świat Baldur’s Gate 3. Pożądam wielkiej, porywającej przygody – wciągającej do tego stopnia, że będę zarywał przy niej nocki. Dużo obiecuję sobie po wielu elementach gry, w tym również po romansach. Spodziewam się, że miłosne relacje w produkcji Lariana dadzą mi wytchnienie od randkowania z Tindera, które (nie tylko z męskiej perspektywy) bywa niemożebnie frustrujące.
O tym, jak wyniszczające może być korzystanie z aplikacji typu Tinder, da się napisać elaborat. Łatwo wpaść w spiralę kolejnych pierwszych randek, z której nie uratuje nas żadne miłosne zaklęcie – bo ono w naszym świecie po prostu nie istnieje. Zresztą przed spotkaniami trzeba przejść fazę pisania. Inaczej ryzykujemy uczestnictwo w dziwnych sytuacjach.
Przełóżmy prawdziwe realia na fantasy. Po krótkiej korespondencji miałem spotkać się z elfką w kawiarni Grzecznie i Kulturalnie. Nie wiedziałem jednak, że los postawił na mej drodze reprezentantkę drowów, bowiem ta nie raczyła mnie o tym poinformować. W dodatku przyjemny przybytek nagle chciała zamienić na Grube Chlanie na Poznanie. Podczas spaceru do wspomnianej meliny na jaw zaczęły wychodzić rozmaite kłamstewka, np. dziewoja nie ukończyła Akademii Magii, a podobno miała być certyfikowaną czarodziejką! Zresztą gadka się nie kleiła, mimo że latami rozwijałem umiejętność perswazji. „Wypiję jeden kufel trunku i będę uważał, czy mi czegoś nie dosypuje” – mówiłem sobie w myślach.
Zanim doszliśmy do speluny, niepokojąca elfka postanowiła pójść za potrzebą do wychodka. Miałem nadzieję, że był to fortel, by zniknąć – i zaiste, więcej się nie pojawiła, a postronni powiedzieli, że odpowiadająca opisowi osoba użyła zwoju teleportacji. Uff, jaka ulga! Ale pomijając już podobne dzikie akcje i mówiąc zupełnie serio – aplikacje randkowe, będące dzisiaj głównym miejscem poznawania nowych osób, potrafią napsuć nerwów. Zabierają czas i niekoniecznie dają fun z konwersacji czy towarzyskiego spotkania.
Mnóstwo ludzi woli szukać dalej, niż faktycznie wejść w nową relację. Co rusz spotykam się z nastawieniem typu „baw mnie”, brakiem zaangażowania czy (jeszcze gorzej) pasji. Bo niejeden profil został zbudowany na takich zainteresowaniach jak spanie, wino i Instagram. Takie opcje są zaznaczane przy tworzeniu profilu, bo przecież nie wynikają z opisu, którego często nie ma (albo występuje w postaci namiarów na Instagram – w końcu trzeba zwiększać liczbę obserwujących). Dodajmy do tego wieczny bój z algorytmami, które karcą niewinnych, i tak niżej podpisany wrota do Tindera ma już zablokowane. Na szczęście są alternatywy, nie tylko w postaci aplikacji randkowych.
Życie napisze mi jeszcze niejedną historię randkową. Na szlaku natrafię na następne trudności, ale też na osoby, które faktycznie szukają relacji – i wśród nich może znajdę wreszcie tę właściwą (ach, jak romantycznie!). Spodziewam się, że czas poprzedzający ten moment osłodzi mi Baldur’s Gate 3.
Jak już wiemy – w grze nie zabraknie romansów. Nie jest to oczywiście główny powód mojego zainteresowania tą produkcją, niemniej na pewno prezentuje się on atrakcyjnie. Nawiązywanie relacji z innymi postaciami stanowi świetne doświadczenie, dzięki któremu jeszcze mocniej integrujemy się ze światem przedstawionym. Możemy też lepiej wczuć się w bohatera danej historii, dokonującego wyborów, z kim chce się zadawać i na jakiej płaszczyźnie – przy czym do tanga trzeba dwojga, a druga strona różnie będzie reagowała na nasze słowa i decyzje.
Oczekuję, że romantyczne wątki w Baldur’s Gate 3 okażą się odpowiednio długie i rozbudowane. To inny typ gry niż Mass Effect czy Dragon Age, w których do romansów dochodziło stosunkowo szybko, co wymuszał m.in. dosyć efekciarski charakter tych produkcji. Mam nadzieję, że w BG3 zbudowanie więzi między naszym protagonistą a jego obiektem westchnień będzie wymagało dłuższego poznawania się i większych starań. Przy czym, tak jak w życiu, pewnie pojawią się też okazje do bardziej przelotnych znajomości.
Mam zaufanie do Lariana po tym, co zobaczyłem w Divinity: Original Sin 2. Tam każda z opcji romansowych wydawała się pociągająca i odmienna. Nie sądzę, by belgijskie studio popełniło skuchę w swojej nowej produkcji, zwłaszcza że z zapowiedzi wynika, iż jej rozmiary będą niemal kosmiczne. Słyszałem, że relacje między postaciami mają być rozwijane przez całą grę i trzeba się liczyć z możliwością odrzucenia naszych zalotów. Kupuję taki realizm.
Nadal miło wspominam romantyzm scen z Triss Merigold w Wiedźminie 3, jak również prezentowaną w całej trylogii Mass Effect relację komandora Sheparda z Tali’Zorah. Mam ochotę na więcej takich wątków. Miłosne fragmenty muszą być oczywiście dobrze wyreżyserowane, a dialogi – pozwalające na odgrywanie postaci wedle własnego gustu – niebudzące zażenowania, dojrzałe. Trochę humoru też nie zaszkodzi i chyba tylko w tych kategoriach potrafię rozpatrywać zbliżenie między druidem a niedźwiedziem pokazane na jednym z materiałów promocyjnych BG3. Cóż, twórcy stawiają na różnorodność!
Jestem otwarty na pomysły belgijskiego dewelopera. Chcę niespodzianek, wzruszeń, ducha przygody… i sercowych uniesień. Odpocznę sobie od Tindera i innych aplikacji randkowych, by na kilka tygodni całkowicie wejść w świat Baldur’s Gate 3. Może wyjdę z niego inny? Właściwie to pewne – po circa 100 godzinach nie będę już tym samym człowiekiem, choć skala tego, co wyniosę z opowieści Lariana, jakie emocje i myśli w trakcie grania się pojawią, może być różna. I chcę podkreślić – przeżywanie romansów w grze nie różni się od oglądania miłosnych melodramatów w tym sensie, że wyśmiewanie któregoś z tych doświadczeń byłoby dużym nietaktem i niezrozumieniem sensu stojącego za tą rozrywką.
Wbrew pozorom wcale nie zakochujemy się w fikcyjnych postaciach, tylko przez jakiś czas mamy okazję przeżyć czyjeś życie i zachwycić się umiejętnie skonstruowanymi bohaterami. Odkryć miłość nieznaną, która wydarza się w innej rzeczywistości i pobudza wyobraźnię – byle nie w kierunku zbyt wygórowanych oczekiwań, bo nie znajdziecie na Tinderze kokieteryjnej elfki pachnącej kwiatami bez użycia perfum, np. marki Chanel, czy dominującego orka, przy którym Grey oblałby się rumieńcem i zacząłby nagminnie przegryzać swoją wargę.
Może Cię zainteresować: