Alone in the Dark będzie jedną z pierwszych gier 2024 roku – przynajmniej biorąc pod uwagę przedstawicieli najbardziej znanych marek. Ta nieco zapomniana dziś seria istnieje już od ponad trzydziestu lat. Przez ten czas doczekała się sześciu dużych odsłon i dwóch adaptacji filmowych. Uchodzi za protoplastę dzisiejszych survival horrorów, zwłaszcza tak znanej marki jak Resident Evil, która w pierwszych częściach zapożyczyła od AitD choćby statyczne kamery w każdej lokacji czy limitowane miejsce w ekwipunku.
O ile klasyczna trylogia Alone in the Dark, wydana w latach 1992–1994, jest dziełem absolutnie kultowym, o tyle trzy kolejne odsłony wprowadzone do sprzedaży po roku 2000 nawet nie zbliżyły się do popularności i jakości tamtych gier. Dość powiedzieć, że Alone in the Dark: Illumination z 2015 może się „pochwalić” średnią ocen na poziomie zaledwie 19/100. Nadchodząca gra ma więc trudne zadanie – musi nie tylko zaistnieć w świadomości nowych graczy jako dobra gra, lecz także zatrzeć złe wrażenie po kilku fatalnie przyjętych odsłonach. Kiedy odbędzie się premiera Alone in the Dark, co wiemy o tym tytule i jakie mamy oczekiwania? Wszystko na ten temat znajdziecie w niniejszym artykule.
Data premiery Alone in the Dark jest nam już znana, produkcja ukaże się 16 stycznia 2024 roku – oczywiście pod warunkiem, że nie przydarzy się jej kolejne opóźnienie, ponieważ pierwotnie debiut został wyznaczony na 25 października 2023. To jednak mało prawdopodobne, bo jeśli wierzyć twórcom, gra jest gotowa, a przesunięcie było spowodowane natłokiem innych tytułów wychodzących w tym samym czasie.
Alone in the Dark pojawi się na komputerach PC oraz konsolach PlayStation 5 i Xbox Series X/S. Stoi za nią studio Pieces Interactive, autorzy m.in. Magicki 2, a scenariusz napisał Mikael Hedberg odpowiadający za fabułę gier SOMA i Amnesia. W jedną z głównych ról – detektywa Edwarda Carnby’ego – wciela się znany z serialu Stranger Things aktor David Harbour. Partneruje mu Jodie Comer (Free Guy) jako Emily Hartwood. Obie postacie pojawiły się w pierwszej odsłonie tej serii z 1992 roku i miło jest zobaczyć, że najnowsza część wraca do korzeni. Oby z jak największym szacunkiem dla oryginału.
Alone in the Dark 1, 2 i 3 z lat 1992–1994 miały o wiele łatwiejsze zadanie. Ukazywały się w złotym okresie gier PC, kiedy to każda kolejna pozycja wyznaczała nową jakość w oprawie audiowizualnej albo wręcz kreowała nowy gatunek. Tak było właśnie z pierwszą częścią Alone in the Dark, wymienianą jako jeden z najlepszych i najbardziej przełomowych tytułów w historii, tuż obok Prince of Persia czy Another World.
Gra zaskakiwała od pierwszych chwil tym, że cała rozgrywka wyglądała dokładnie tak jak film wprowadzający do fabuły, który w tamtych czasach zwykle był o wiele ładniejszy, ponieważ tworzony z wykorzystaniem zupełnie innych technik. Grafika stanowiła pomysłową mieszankę dwuwymiarowych, ręcznie rysowanych teł oraz obiektów i postaci w raczkującej wtedy technologii 3D.
Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że właśnie rodzi się nowy gatunek gier – survival horror, którego śladem pójdą potem takie serie jak Resident Evil i Silent Hill. Gracz miał ograniczony ekwipunek do walki i leczenia, a zamiast czystej akcji liczyła się gęsta atmosfera, straszenie tym, czego nie widać, i rozwiązywanie zagadek środowiskowych.
Alone in the Dark 1 czerpało inspiracje z prozy H.P. Lovecrafta, co pomagało budować niezwykle przejmujący klimat, niepozwalający oderwać się od monitora mimo niezbyt skomplikowanej fabuły. Ta opowiadała o wydostaniu się z nawiedzonego domu gdzieś na południu Stanów Zjednoczonych w latach 20. XX wieku. W tamtym czasie wrażenia z przechodzenia gry były po prostu nie do opisania.
Kolejne odsłony miały już dużo trudniej. Musiały rywalizować ze świetnym Resident Evil i genialnie rozpoczętym Silent Hillem. W porównaniu do nich nie były one wystarczająco dobre – czy to pod względem fabularnym, czy w zakresie rozgrywki i wykonania technicznego. Jakość i tożsamość produkcji rozmywały się dodatkowo przez mocno różniące się od siebie wersje na poszczególne konsole. W tej grupie jeszcze stosunkowo ciepło przyjęto Alone in the Dark: The New Nightmare z 2001 roku, ale ten tytuł wyraźnie wzorował się na Resident Evil, a nie na odsłonach AiTD z poprzedniej dekady.
Z kolei Alone in the Dark z 2008 roku przenosiło nas w czasy współczesne do Nowego Jorku, kompletnie zmieniało klimat i wprowadzało koszmarnie zaimplementowane nowości w rozgrywce, jak prowadzenie pojazdów – zupełnie niepotrzebne w grze, która ma straszyć gęstym klimatem. Jeszcze gorzej wypadło Alone in the Dark: Illumination z 2015 roku, nazywane marną podróbką Left 4 Dead 2. Niemal pogrzebało ono tę kultową niegdyś serię. Niżej upaść się nie dało, więc można powiedzieć, że nadchodzące Alone in the Dark startuje od zera i znowu ma szansę przywrócić tej marce chwałę. Co musi zrobić, aby tego dokonać?
Gatunek survival horrorów jest obecnie dość zatłoczony i nie brakuje w nim rewelacyjnych pozycji. Cały czas jesteśmy przecież pod wrażeniem niezwykłego Alana Wake’a 2, wcześniej dostaliśmy świetny remake Dead Space’a i równie dobre odświeżenie Resident Evil 4, nie wspominając o RE: Village. Nowe Alone in the Dark ma więc wysoko zawieszoną poprzeczkę.
Od nowej gry oczekuję przede wszystkim dobrej, wciągającej fabuły, nieco bardziej poważnej – „dorosłej” zamiast hollywoodzkiej papki z horrorów klasy B. Do kompletu poproszę jeszcze wiarygodne postacie z dobrze napisanymi dialogami. Angaż Davida Harboura daje tu jakieś nadzieje, ale efekt końcowy może być różny.
Zaraz obok tego jest rozgrywka, która powinna postawić na gęsty klimat, straszenie tym, czego nie widać, oraz zagadki środowiskowe z dużo mniejszym naciskiem na walkę i akcję. Autorzy nie są już w stanie zaskoczyć nas rewolucyjną grafiką, więc to jedyne elementy, w których mogą zabłysnąć.
A dla takich dinozaurów growych jak ja jest jeszcze hołd i szacunek dla oryginału. Zdaję sobie sprawę, że to nie będzie wierny remake, tylko swoisty restart marki i nowe spojrzenie na pierwszą grę z serii, podobnie jak Call of Duty: Modern Warfare z 2019 roku. Liczę jednak na sporo nawiązań, tych samych scen, sytuacji, akcji do wykonania. Z tego, co do tej pory pokazano, jest szansa, że rzeczywiście tak będzie.
Znowu odwiedzimy tajemnicze domostwo Derceto gdzieś na południu USA, będą też lata 20. ubiegłego wieku, ponownie spotkamy Edwarda i Emily – wszystko to jednoznacznie wskazuje na część z 1992 roku jako główne źródło inspiracji. Trzymam kciuki, by nowe Alone in the Dark dołączyło do grona udanych powrotów wielkiej klasyki sprzed lat.
Może Cię zainteresować: